Zanim staniemy na wyspie



____________________________________________

w7DNI AZORY           


Z Lizbony na Sāo Miguel. Uważni czytelnicy przewodników czekaliśmy na samolot obuci w nieprzemakalne buty z goreteksu. Na lizbońskim lotnisku w rozrastającej się grupie lecących do Ponta Delgada było się oznakowanym tymi butami niczym  nalepką z napisem: jestem turystą przezornym. Turystą, który wziął sobie do serca ostrzeżenia przed ulewami, kałużami, bezdrożami, turystą, który boi się niewygody, kataru i nudy w deszcz, który ponad wszystko ceni sobi odpoczynek w ruchu i zamierza, mimo nieustannych kaprysów pogody, przemieszczać się z jednego krańca wyspy na drugi, wspinać się na wulkaniczne stożki, okrążać błękitne jeziora. Wieczorem wśród spacerujących po centrum Ponta Delgada rozpoznawaliśmy tych, którzy tak jak my w ciężkich buciorach czekali na ten sam samolot na wyspy. I być może oni nas poznawali? Nie wymagało to przecież ani koncentracji, ani fotograficznej pamięci, po prostu wieczorami w Ponta Delgada nie ma możliwości ukrycia się w tłumie.




Herbaciane pola na Sāo Miguel


10.10.2015


||  The Atlantic and You  


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz